Killzone: Najemnik – recenzja

O ile Killzone 2 i Killzone 3 pokazały jakie możliwości ma konsola PlayStation 3, to Killzone: Liberation na PlayStation Portable wyglądało już dużo gorzej. Killzone: Najemnik (ang. Killzone: Mercenary) pojawił się jednak na kolejną generację konsol mobilnych – na PlayStation Vita. Czy technologia była wystarczająco rozwinięta, aby nie traktować tej gry jak ułomnej części na słabszej konsoli? Moja recenzja Killzone: Najemnik porusza zdecydowanie więcej aspektów niż tylko odbiór audiowizualny.

Przed przygotowaniem tej recenzji zdobyłem wszystkie dostępne w grze trofea. Oznaczało to ukończenie kampanii na najwyższym poziomie trudności, misji dodatkowych oraz rozegrania wielu godzin w trybie wieloosobowym. W tym czasie zdążyłem już sobie wyrobić opinię na temat tej produkcji.

Zrzut ekranu z walki w grze Killzone: Najemnik
Zrzut ekranu z walki w grze Killzone: Najemnik

Kampania nie kontynuuje zdarzeń z poprzednich części

Dla Killzone: Najemnik twórcy przygotowali zupełnie nową postać. Przyjdzie nam grać najemnikiem – Arranem Dannerem i bezpośrednio nie spotkamy nikogo, kogo byśmy znali z poprzednich części. Fabuła zaskakuje. Grając najemnikiem, przyjdzie nam służyć zarówno stronie ISA jak i Helghastom. W pewnym momencie należy nawet zagrać na własną rękę.

Arran Danner - główny bohater w grze Killzone: Najemnik
Głównym bohaterem w Killzone: Najemnik jest zupełnie nowa postać – najemnik Arran Danner

Skoro Arran to zupełnie nowa postać, to jak to się ma do znanej już nam historii z pierwszej części Killzone, Killzone: Liberation, Killzone 2 i Killzone 3? Ta część nie tworzy historii na nowo. Akcja nie rozgrywa się ani przed ani po poprzednich częściach, tylko równolegle. Zafundowano nam skrótowe przejście przez historię z poprzednich części, ale z trochę innej perspektywy.

O ile podział na poszczególne misje był w poprzednich częściach na konsole stacjonarne dosyć płynny, to tutaj kampania jest wyraźnie podzielona na kontrakty. Za ich wykonywanie otrzymujemy Vektańskie Dolary. Stawka jest uzależniona od wybranego poziomu trudności.

Oceniając samą kampanię, sprawdzają się różne style grania. Da się przez większość czasu skradać, ale możemy się też zdecydować na pełną demolkę – zniszczenie wszystkiego i wszystkich. Ale recenzja gry Killzone: Najemnik nie ograniczy się do kampanii.

Nowy Killzone, nowe bronie

Zarobioną gotówkę możemy przeznaczyć na zakupy u handlarza bronią – Black Jacka. Mamy możliwość wyposażenia się nie tylko w różnego rodzaju pukawki. Poza tym dostępne są również systemy Van-Guard, które opiszę bardziej szczegółowo nieco niżej.

Otrzymujemy wszelkiej maści granaty, a także miny zbliżeniowe i zbroje. Bardzo ciekawe okazały się granaty gazowe. Przy większej ilości gazu przeciwnicy giną. Ale była szansa jeszcze ich przesłuchać. Alternatywą do przygotowywania ofiar do przesłuchań były strzałki z trucizną – mniejszy obszar działania, ale dużo lepsza precyzja.

Żeby cokolwiek kupić od handlarza bronią, to trzeba uzbierać naprawdę sporo. I okazuje się, że te bonusy za wykonanie kontraktu na wyższych poziomach trudności wcale nie są takie wysokie. Całkiem sporo Vektańskich Dolarów można zgarnąć za zabójstwa, zbieranie amunicji, przesłuchania, przechodzenie sekcji niewykrytym, itd.

Dostępne mechaniki

Jeżeli chodzi o mechaniki jakie były dostępne w grze, to tym razem dostaliśmy radar. I to jest coś czego naprawdę brakowało mi w poprzednich częściach. Wiele innych gier oferuje taki element. Gdy radar działa niezakłócenie, to w trakcie kampanii świetnie widać jak alarmowani są kolejni przeciwnicy. Ale na radarze się nie skończyło. W grze pojawił się także zagłuszacz, który niweluje korzyści z używania radaru.

W Killzone: Mercenary dodano dużo nowych elementów rozgrywki – m.in. te wspomniane już Van-Guardy. I tak dostaliśmy do dyspozycji np. osłonę Carapace, która była pewnego rodzaju polem siłowym. Do tego dostępny jest również generator Ghost. W końcu działa on tak jak powinien, a nie z jakimiś dziwnymi ograniczeniami jak w poprzednich częściach serii, gdy nie można było się ruszyć. Jeżeli ktoś preferuje rozwałkę, to do dyspozycji jest wyrzutnia Porcupine. A do tego pojawia się bardzo ciekawy element – zdalnie sterowany robot. Nazywa się to Mantys Engine. Jest to na tyle małe i na tyle szybkie, że bardzo łatwo jest zaskoczyć przeciwnika. Urządzenie jest szczególnie przydatne w trakcie kampanii. Kolejnym systemem Van-Guard jest wspomniany już zagłuszacz. Ostatnią ciekawą zabawką tego typu jest Sky Fury. Nie wiem do końca jak działa atomizacja, ale na pewno nie należy wychodzić na zewnątrz, gdy ktoś prowadzi ostrzał z tej broni.

Kolejne ciekawe urozmaicenie, to hakowanie. Często terminale wymagały nieco więcej wysiłku niż tylko oglądanie animacji. Niestety przy kolejnych przejściach gry ten element stawał się nieco nużący.

Hakowanie terminali w grze Killzone: Najemnik
Na początku byłem zdezorientowany, później zadowolony, ale ostatecznie znudzony tą minigrą w hakowanie terminali

Po dziwnej reanimacji w poprzednich częściach (Killzone 2 i Killzone 3) twórcy wymyślili alternatywę. Teraz wygląda to bardziej na podnoszenie naszego towarzysza.

Niestety pewne elementy przeszkadzały. Przeładowywanie blokuje możliwość skakania czy sprintu, co boli szczególnie w trybie wieloosobowym.

Nie tylko na PlayStation Vita

Na szczęście w grę można też grać bez konsoli PlayStation Vita. Da się ją nawet ukończyć w 100% grając na PlayStation TV – a więc bez dotykowych funkcjonalności PlayStation Vita bo używając pada do PlayStation 3.

Przeciwnicy w grze Killzone: Najemnik

To były mechaniki. Ale co z przeciwnikami? Po raz kolejny byli bardzo zróżnicowani. I piszę tu nie tylko o piechocie. W jej szeregach spotkamy różnie opancerzonych wojaków, operatorów miotaczy ognia, snajperów czy oficerów. Przeciwnicy operują także wieloma elementami mechanicznymi jak ciężcy, ATAC-i, exoboty czy żądła. Na zaskakująco wysokim poziomie stoi również sztuczna inteligencja.

Zajście snajpera od tyłu
Teoretycznie to snajper powinien wyeliminować przeciwnika zanim ten zorientuje się o obecności snajpera – tym większa satysfakcja zajść takiego snajpera od tyłu

Niepełny realizm

Większość elementów komponuje się w spójną całość. Są niestety wyjątki. To bardzo dziwne, że “sklepy z wyposażeniem” znajdują się w skrzyniach w różnych miejscach poziomów. Myślę, że spokojnie można było wymyślić coś bardziej realistycznego. Jeszcze – co ciekawe – użycie takich skrzyń w trakcie misji powoduje zapisanie stanu gry. I to nie jest jedyny dziwny element.

Czemu każdy przeciwnik upuszcza taką samą puszkę z amunicją, która zawsze pasuje do aktualnej broni? Czemu nie da się podnieść czyjejś broni? Może pewne kompromisy były konieczne. Miejmy nadzieję, że w kolejnej części zostanie to lepiej zrobione.

Odbiór audiowizualny gry Killzone: Najemnik

W kwestii wyglądu, jeżeli nie jest to najładniejsza, to jedna z najładniejszych gier na PlayStation Vita. Bardzo dobrze wygląda też na dużym ekranie i naprawdę niewiele jej brakuje do gier Killzone 2 czy Killzone 3. Gorzej jest z eksplozjami bo te wyglądają podobnie jak na PSP w Killzone: Liberation – trochę pikseloza. Poza tym jednak możesz się rozkoszować pięknymi widokami w dużych i ciekawych lokacjach z wieloma detalami.

Przykładowa lokacja w grze Killzone: Najemnik
Jaki sens miałaby recenzja gry Killzone: Najemnik bez zrzutów ekranów pokazujących zróżnicowane lokalizacje z wieloma detalami?

Muzyce nie mam nic do zarzucenia. Jest nastrojowa i to nie tylko w walce, ale także w chwilach żałoby.

W trakcie rozgrywki będziesz mieć masę czasu, aby przyjrzeć się jak piękna jest ta gra. I to nie jest tylko moja opinia. Skoro najlepszy polski łowca trofeów – xLukk – stwierdził, że jest to jedna z najlepszych gier na PlayStation Vita – zarówno pod względem grafiki jak i samej rozgrywki – to pewnie coś w tym jest.

Mimo że konsola była mała i pewnie o dużo mniejszej mocy, to twórcy nie rezygnowali z takich elementów jak brutalność. Zastaniesz tu dużo przemocy, ale gra nie jest aż tak wulgarna jak Killzone 3 – chociaż nie wszystkie wypowiedzi są grzeczne.

Sztuczki wydajnościowe

Fabuła jest nam prezentowana m.in. w filmach przed każdym kontraktem. Te cutscenki są dość długie i myślę, że było to jak najbardziej zamierzone. Twórcy sprytnie podeszli do tego ładowania poziomów. Czasami widać nawet przycinki w tych filmikach przed rozdziałami, ale ze względu na wykorzystany w nich styl graficzny to tak nie razi. W trakcie różnego rodzaju animacji tyle się dzieje, że nie widać tego na pierwszy rzut oka. Twórcy tanim kosztem wbudowali też w ten sposób filmy z poprzednich części. Niestety te przerywniki są niepomijalne, ale pewnie dzięki temu unikamy przycinek w trakcie rozgrywki.

Polska wersja językowa

Gra dostępna jest w polskiej wersji językowej. W kwestii jakości dubbingu złapałem twórców tylko na jednym momencie, gdy wykonanie totalnie nie pasowało do sytuacji. Co do napisów się nie wypowiem bo tak naprawdę nie były mi potrzebne. Dubbing był wystarczający.

Tryb wieloosobowy

Pierwszy raz w tej serii byłem mile zaskoczony stanem trybu wieloosobowego. Niby widać, że jeden z graczy jest oznaczony jako host, ale nawet jeżeli ten host wyjdzie, to i tak gra się nie przerywa. Nie wiem do końca jak to działa, ale wygląda na kawał dobrej roboty.

Serwery żyją, a map się nie wybiera. Są one dobierane losowo. Dzięki temu wszystkie są żywe – nie jak miało to miejsce w poprzednich częściach, gdy niektóre były ulubione a inne zaniedbane.

Do tego można ćwiczyć i nawet odblokowywać pewne trofea z botami. Ten tryb jest jednak dostępny po zakupie płatnego dodatku.

Gra wieloosobowa z innymi graczami oferuje 3 tryby:

  • Starcie najemników – każdy na każdego,
  • Partyzantka – starcie dwóch drużyn,
  • Strefa Wojny – różnego rodzaju misje podobnie jak w poprzednich częściach (np. przesłuchania).

W Strefie Botów brakuje jedynie trybu Strefy Wojny. Mapy częściowo bazują na tych z kampanii, ale zostały one dostosowane z ogromną starannością do trybu wieloosobowego.

Błędy w grze Killzone: Najemnik

Niestety nie mogę pominąć tematu błędów. Mając na uwadze, że poszczególne misje kończyłem kilka razy, to pojawiały się one dosyć rzadko. Mimo wszystko jednak były.

Najgorszy problem dotyczył kolizji. Możliwość wejścia w przeciwnika można jeszcze wybaczyć bo to raczej problem estetyczny. Problem jest jednak bardzo poważny, gdy trzeba gdzieś dobiec i nagle “blokuje” nas niedziałająca kolizja. Doświadczyłem sytuacji, gdy spadałem przez podłogę – tak jakby kolizji nie było. Nie pomagało wczytywanie z ostatniego punktu kontrolnego czy użycie handlarza bronią. Podłoga zaczęła poprawnie działać po popełnieniu samobójstwa i kontynuowaniu z ostatniego punktu kontrolnego. Podobny problem pojawił mi się z drzwiami. Mimo że były zamknięte, to mogłem przez nie przechodzić w obu kierunkach.

Czasami to co widziałem na ekranie nie pokrywało się z tym jak gra interpretowała tę sytuację. Bywało, że z ukrycia strzelałem rakietą, widziałem jak przelatuje ona obok ściany, a po chwili ginąłem od własnego pocisku.

Pewien kontrakt wymagał zniszczenia 8 dronów. Zwykle tyle się pojawiało. Ale raz zdarzyło mi się, że nagle jeden z dronów zniknął. Przez to nie mogłem ukończyć tego kontraktu. Musiałem całą misję zacząć od początku.

Crash gry Killzone: Najemnik
Bardzo rzadko mi się zdarza, aby wysypała mi się jakaś gra na konsole z rodziny PlayStation

Do tego gra mi się wysypała po zebraniu talii odwagi. Oczywiście wypełniłem systemowe zgłoszenie dotyczące awarii. Mam nadzieję, że ktoś to kiedyś poprawi. Na szczęście talii nie straciłem.

Trofea w grze Killzone: Najemnik

Podchodząc do kampanii zdecydowałem się od razu na poziom Weterana. Dlaczego? To taka optymalizacja łowcy trofeów. Od razu wiedziałem, że chcę zdobyć platynę.

Aby zdobyć platynę, trzeba ukończyć grę przynajmniej 4 razy. Szczególnie wymagająca była ścieżka precyzji, która narzucała nie tylko limit czasowy, ale także dodatkowe wymogi. Poza tym strasznie długo trwa odblokowywanie trofeum Krwawa łaźnia – 10 000 zabójstw. Myślę, że to trochę tłumaczy czemu te serwery wciąż są żywe.

Co do innych czasochłonnych trofeów, to na pewno muszę wspomnieć także o zbieraniu Kart Odwagi. Jest to dosyć ciekawy mechanizm – alternatywa rang. Należało zebrać całą talię. Każdemu z graczy przyznawana była jego Karta Odwagi – w zależności od tego jak dobrze mu szło. Zabijając przeciwnych graczy i zbierając ich Karty Odwagi stopniowo zbiera się swoją talię. Tylko część graczy miało najwyższe karty, część najniższe. Ciężko było zdobyć całą talię. Kolory zależały od tego jakiej broni używasz. W efekcie wielokrotnie biegłem na wariata, aby zdobyć tylko te karty. Na szczęście istnieją alternatywne metody, jak zdobywanie wyższych rang czy kończenie odpowiednich kontraktów.

Fani trofeów muszą zainteresować się jeszcze różnego rodzaju znajdźkami. Tym razem są to dane wywiadowcze, które można uzyskać zarówno z przesłuchań jak i hakując terminale.

Podsumowanie recenzji gry Killzone: Najemnik

Podsumowując tę recenzję, powtórzę po raz kolejny, że nawet jeżeli gra Killzone: Najemnik nie jest najładniejszym, to na pewno jednym z najładniejszych tytułów na PlayStation Vita – istna perełka na tę konsolę niemal pod każdym względem. Błędy pojawiają się rzadko. Tryb wieloosobowy wciąż żyje i to po wielu latach. Jeżeli tylko dysponujesz konsolą PlayStation Vita lub PlayStation TV, to zdecydowanie polecam.

Zobacz też

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.