Widziałeś czy widziałaś 1 część mojego Zagrajmy na PlayStation Classic? Interesują cię także pozostałe tytuły? W tym wpisie zebrałem swoje wrażenia, gdy sam się przy nich bawiłem.
To już 2 (i ostatni) mój wpis z serii Zagrajmy na PlayStation Classic. Także 1 część może cię zainteresować.
Spis treści
Rayman
Przechodzę do drugiej połowy zestawu gier na PlayStation Classic. Co mnie czeka na początku? Rayman od Ubisoftu! Patrząc całościowo na serię Zagrajmy na PlayStation Classic, jak do tej pory jest to jedna z niewielu gier, która prezentowała tak dobrej jakości intro. Tę pozycję kojarzę już z czasów wczesnego dzieciństwa i pamiętam, że spędzałem przy niej wiele czasu – oczywiście świetnie się przy tym bawiąc.
Chyba po raz pierwszy mamy tutaj do czynienia z alternatywą – można wpisać hasło (specjalny kod, który umożliwiał nam rozpoczęcie gry od jakiegoś momentu – nie od samego początku). Zakładam, że te hasła będą nam prezentowane, ale nie zawsze tak było. Czasami trzeba było ich szukać – załóżmy w gazetach, w czasopismach dotyczących gier.
Celem jest otwieranie klatek z więźniami. Na danym poziomie znajduje się 6 klatek. Swój postęp możesz śledzić na elemencie wyglądającym na medalion.
Grafika jest trochę cukierkowa, więc nie każdemu to pewnie będzie pasowało. Ale ja mam bardzo miłe wspomnienia z tą grą. I oczywiście nadaję się ona także dla nieco młodszej widowni.
Twórcom nie zabrakło humoru. Używanie kółka sprawia, że Rayman pokazuje język. W trakcie rozgrywki można też zrobić zdjęcie głównego bohaterowi.
Zdarzają się sytuacje, gdy dotarcie do jakiegoś punktu skutkuje pojawieniem się wielu przeciwników. Dostępne są także bonusowe etapy, z których można opcjonalnie skorzystać.
Jestem zadowolony. Tak samo jak miło wspominam grę Rayman z czasów dzieciństwa, tak i teraz fajnie było zagrać. Jest wprawdzie taka cukierkowa, może niekoniecznie poważna, ale mimo wszystko sprawiająca frajdę.
Resident Evil Director’s Cut
Czas na kolejną grę – Resident Evil Director’s Cut. Na początku przywitał mnie fragment jak z jakiegoś filmu. To nie była grafika z gry. Nową grę można było rozpocząć na poziomach:
- STANDARD
- TRAINING
- ADVANCED
Zdecydowałem, że zacznę od treningu. W kolejnym kroku należało jeszcze zdecydować się na postać. Do wyboru mamy 2 funkcjonariuszy policji: Chris Redfield i Jill Valentine.
Intro nowej rozgrywki prezentuje nam wydarzenia z roku wydania Resident Evil Director’s Cut (z perspektywy 1997 roku) w przyszłości w roku 1998. Ewidentnie jest to nagrany film. Ale przynajmniej wprowadził mnie do klimatu. Niestety pani występująca jako Jill Valentine nie popisała się jakąś wybitną grą aktorską. W tym krótkim filmie zaprezentowano poszczególne postacie, ale napisy z danymi o tych osobach w formie ognia były nieczytelne.
Widać, że produkcja była robiona z rozmachem, ale niestety ograniczenia tej konsoli sprawiały, że trzeba było ciąć na jakości. Przez większość czasu nie ma muzyki w tle. O audio zadbano bo wszystko słychać, ale graficznie czuć ograniczenia. Minimalne przycinki, gdy tylko ma się zmienić widok (podobnie jak w Countdown Vampires), są widoczne gołym okiem.
Mimo rozpoczęcia gry na poziomie treningowym, nie zostało mi przedstawione sterowanie. Z tego powodu moje pierwsze spotkanie z zombie skończyło się śmiercią bo nie wiedziałem jak użyć trzymanego w ręce noża.
Ekran ładowania kolejnej lokacji został połączony z otwieraniem drzwi. Przypomina mi to doświadczenia z konsolami jeszcze sprzed PlayStation, gdy nawet na tło nie można było sobie za bardzo pozwolić
Generalnie uważam Resident Evil Director’s Cut za wciągające. Grafika nie zachwyca, ale ta gra również mi się podoba. Obecność tej pozycji w zestawie na PlayStation Classic uważam za plus.
Revelations: Persona
Kolejną grą w tym zestawieniu jest Revelations: Persona. Przywitało mnie bardzo enigmatyczne intro. Tak szczerze, to nie do końca wiedziałem o co chodzi i zastanawiałem się czy to wszystko naprawdę skupia się na śnie o byciu motylem.
Już na samym początku gry pojawia się sporo postaci. Można się łatwo pogubić. Te postacie śmiesznie chodzą, wykorzystując jeden odgłos. Do tego mają wręcz zabójcze tempo przemieszczania.
Początkowo twórcy zafundowali nam bardzo dużo dialogów. Po właściwie kwadransie od uruchomienia gry wreszcie mogłem się przemieszczać. Nie było też to dla mnie jasne co mam zrobić. Dlatego głównie zwiedzałem lokacje bogate w wiele ciekawych elementów otoczenia.
Na pewno w Revelations: Persona jest sporo do odkrycia. Gra jest trochę “dziwna”, ale możliwe, że w Azji lubią takie rzeczy.
R4 Ridge Racer Type 4
R4 Ridge Racer Type 4 od razu wygląda na kolejną wyścigówkę w zestawie gier na PlayStation Classic. Po uruchomieniu prezentowane jest dopracowane intro – jakbym zaczynał oglądać jakiś film. Pojawia się wątek przypadkowej autostopowiczki. Nie znalazłem jednak kolejnych odniesień do niego w samej grze.
R4 Ridge Racer Type 4 oferuje m.in. tryb Grand Prix, Time attack czy
VS battle. Już pierwszy wyścig, w którym wziąłem udział dostarczył mi ogromnych emocji. Fajnie się z tym tytułem bawiłem. Muzyczka w tle buduje klimat.
Myślę, że tak naprawdę gra będzie polegała na udziale w zawodach, będzie się trzeba ścigać, może coś ulepszać w tym swoim samochodzie. Więc tak naprawdę głównym elementem jest wyścig. To musi sprawiać frajdę i tu naprawdę sprawiało, mimo że gra nie wygląda super ładnie. Ale muzyka buduje klimat. Podobało mi się.
Super Puzzle Fighter II Turbo
A następną grą jest Super Puzzle Fighter II Turbo – kolejna gra od Capcomu. Ta gra jest pewną wariacją wokół Tetrisa w pojedynku 1 na 1. Postacie są animowane w zależności od tego jak wiele klocków likwidują jednorazowo poszczególni gracze.
Dostępne są 3 tryby rozgrywki:
- ARCADE MODE
- STREET PUZZLE MODE
- VERSUS MODE
Polecam obejrzenie demonstracji, aby zaznajomić się z interfejsem. Konfiguracja kontrolera została sprowadzona do minimum. Domyślnie krzyżykiem obracamy klocek w lewo, a kółkiem w prawo. Do tego można też dostosować jego pozycję krzyżakiem.
Nie wystarczy zbierać kilku elementów tego samego koloru obok siebie. Do ich detonacji wykorzystywane są specjalnie oznaczone klocki o tym samym kolorze. Poza tym pojawiają się także klocki z opóźnioną aktywacją. Zajmują one miejsce, ale można je usunąć dopiero po tym jak licznik zejdzie do 0 (docelowy kolor klocka opowiada kolorowi licznika). Licznik zmniejsza się po każdym klocku. Jeżeli uda ci się zniszczyć wiele klocków, to analogiczna liczba klocków z opóźnioną aktywacją pojawia się natychmiast na planszy twojego przeciwnika. Przegrywa ta strona, która nie może już przyjąć kolejnych klocków (nawet jeżeli ma więcej punktów).
Zacząłem od ARCADE MODE na poziomie NORMAL, który składał się z 8 faz. Domyślnie proponowany jest RYU, więc z tego skorzystałem i zacząłem swoją pierwszą walkę z CHUN-LI. Pierwszy pojedynek wygrałem, ale czułem się trochę jak przy Tetrisie. Byłem na tyle skupiony na swojej części, że tak naprawdę nawet nie dostrzegam tych animacji walki pomiędzy postaciami.
To nie jest gra w moim stylu. Pewnie znajdą się fani Tetrisa, którym Puzzle Fighter II Turbo może się spodobać, ale mnie jakoś niekoniecznie.
Syphon Filter
Przyszedł czas na Syphon Filter od Sony Interactive Entertainment. Już intro prezentowało sporo dynamiki (kolejna gra z porządnym intro – jak na tamte czasy). Po tym jednak zobaczyłem menu i napisy wymieniające m.in. prawa autorskie. Te napisy były ciężkie do odczytania. Spróbowali ich upchnąć więcej niż było na to miejsca.
Twórcy przygotowali materiał szkoleniowy – Training Video, który naprawdę ekspresowo przedstawiał sterowanie i taktyki w grze. Nie sądzę, że zapamiętałem wszystko z tego filmu, ale fajnie, że było coś takiego – zupełnie jak w Intelligent Qube. Tam też był podobny element i podobało mi się to.
Na początku gry pojawia się także parę dodatkowych podpowiedzi (coś na wzór samouczka). Przemieszczanie – jak na sam krzyżak (bez gałek analogowych w kontrolerze) – jest całkiem intuicyjne. Syphon Filter jest grą z perspektywy trzeciej osoby. Przeciwnicy wykazują zróżnicowany poziom inteligencji. O ile najsłabsi niemal stoją w miejscu, to miałem problem z trafianiem do pierwszej osoby, którą miałem wyeliminować.
Sterowany przeze mnie bohater wydawał się wyjątkowo twardy. Bez szwanku przebiłem się nim przez 2 szyby. Nie jest jednak niezniszczalny.
Plusem tej gry jest płynna rozgrywka podczas przemieszczania się po stosunkowo dużych lokacjach. Środowisko nie jest jednak zbyt rozbudowane. W pewnym barze stało kilka identycznych butelek i jakiś stół bilardowy. I to było wszystko co można było znaleźć w takim pomieszczeniu.
Uważam Syphon Filter za grę z potencjałem. Ledwo się spostrzegłem i siedziałem już nad nią kilkanaście minut bo gra mi się po prostu podoba. Przymykam oko na grafikę bo wiem, że pierwsza konsola PlayStation nie dawała takich możliwości jak aktualne sprzęty.
Tekken 3
Kolejną grą jest Tekken 3. Dlaczego akurat Tekken 3 a nie 1 lub 2? Pewnie dlatego, że tak dobrze się sprzedawał. Ale skoro już idziemy do czasów retro, to może fajnie byłoby też wrzucić 1 albo 2. A może wszystkie 3? Nie wiem. Czy było warto?
Znowu przywitało mnie dopracowane intro. Podobało mi się, ponieważ bardziej przypominało samą grę niż w przypadku Resident Evil Director’s Cut. A pojawiająca się tam też postać, która wyglądała znajomo.
Zaraz po intro obejrzałem również demonstację. Tekken 3 to też bijatyka – podobnie jak Battle Arena Toshinden, ale bez porównania dużo ładniejsza. Ta gra dostarcza jeszcze dynamiczne zmiany perspektywy. Są też powtórki jak w Destruction Derby.
Tekken 3 oferuje:
- ARCADE MODE
- OPTION MODE (jedyny “tryb” nie-rozgrywki)
- PRACTICE MODE
- TEKKEN FORCE MODE
- SURVIVAL MODE
- TIME ATTACK MODE
- TEAM BATTLE MODE
- VS MODE
Stwierdziłem, że zacznę od ARCADE MODE. Skoro jest proponowany jako pierwszy, to założyłem, że jest też najciekawszy. Podobnie jak w przypadku Battle Arena Toshinden, czas na wybór postaci był ograniczony (tu 20 sekund). Do wyboru są:
- XIAOYU
- YOSHIMITSU
- NINA
- LAW
- HWOARANG
- EDDY
- PAUL
- KING
- LEI
- JIN
Zdecydowałem się na pierwszą z brzegu postać – XIAOYU i wylosowałem naprzeciwko HWOARANGa. Początkowo wydawało mi się to było zbyt proste, ponieważ kilku początkowych przeciwników pokonałem bez większego wysiłku. Zatrzymał mnie jednak JIN. Gdy po kolejnej próbie przegrałem po wykonanym przez niego perfekcyjnym zagraniu (nie otrzymał żadnych obrażeń i nie dopuścił, abym się nawet podniósł), to stwierdziłem, że należy sobie zrobić przerwę.
Tom Clancy’s Rainbow Six
W tym wpisie pozostały jeszcze 3 gry do końca. Po Tekkenie 3 przeszedłem do Tom Clancy’s Rainbow Six (kolejna gra Ubisoftu – tak samo jak Rayman).
W przypadku tej gry intro mnie zawiodło – mało widać ze względu na kiepską jakość. Coś się tam działo. Ktoś się przyłożył, stworzył historię, ale niewiele widziałem. Dlatego miałem mieszane uczucia jak do tej pory.
Od czego są poszczególne przyciski na kontrolerze? Sporo ich użyli w tej grze, a pełen schemat potrafi przerazić. Opcje telewizora są nieważne na tej konsoli. Wibracje i tak są wyłączone bo to jeszcze nie jest Dual Shock – przynajmniej dla PlayStation Classic. Umożliwiono nam włączanie lub wyłączanie krwi – pozostawiłem tę opcję włączoną.
Ze względu na wykorzystanie tak dużej liczby przycisków, zacząłem od poziomu treningowego. Miałem nadzieję, że nauczę się tam sterowania. W misji treningowej widać było, że otrzymujemy dwóch ludzi, ale po tym jak 1 z nich dotarłem do końca nie było ani fanfarów ani dodatkowych instrukcji. To był taki samouczek, w którym nie tylko nie miałem okazji walczyć, ale co do którego nie wiedziałem czy się zakończył.
Grze brakuje płynności w tak prostej czynności jak kucanie. Skok również wydaje się mizerny. Właściwie skoro mamy już skok, w którym jest troszeczkę płynności, to mogliby przykuc też dostosować – na tej samej zasadzie. Tom Clancy’s Rainbow Six to gra z perspektywy pierwszej osoby. Dziwnie się wspina, nie widząc rąk a jedynie wciąż wycelowaną do przodu broń.
Celowanie nie należy do najprostszych. Graficznie jest tak sobie. Intuicyjność też jest na niezbyt wysokim poziomie. Spędziłem już przy Tom Clancy’s Rainbow Six kilkadziesiąt minut, a właściwie nie posunąłem się praktycznie do przodu. Przejdźmy do pozostałych tytułów bo tutaj niedociągnięcia widzę na każdym kroku.
Twisted Metal
Przedostatnią grą w tym wpisie jest Twisted Metal. Już na prezentacji gier na PlayStation Classic wyglądało to na dosyć szalone.
Sony wydało tę grę na PlayStation w 1995 roku. Szczególnie w 1 części Zagrajmy na PlayStation Classic wielokrotnie wspominałem o braku konsekwencji w sterowaniu pomiędzy poszczególnymi grami. A tu miłe zaskoczenie – od razu można było zatwierdzać krzyżykiem.
Twisted Metal oferuje bardzo zróżnicowane pojazdy:
- SWEET TOOTH
- YELLOW JACKET
- DARKSIDE
- OUTLAW
- THUMPER
- CRIMSON FURY
- PIT VIPER
- WARTHOG
- MR GRIMM
- SPECTRE
- HAMMERHEAD
- ROAD KILL
Przypomina mi to trochę pewną grę na PC-ty – Motor Mash. Także tam twórcy dali się ponieść fantazji, projektując poszczególne pojazdy.
Wystartowałem pierwszy pojedynek i… byłem przede wszystkim zdezorientowany. Miałem problem z nauczeniem się sterowania, podczas gdy przeciwnik mnie ostrzelał i szybko zniszczył. Za drugim podejściem udało mi się jedynie osłabić go do połowy, zanim znowu przegrałem.
Generalnie rozgrywka jest trochę szalona i niezbyt łatwa. Tak naprawdę tyle elementów chcieli upchnąć na ekranie, że stało się to nieczytelne. Graficznie też nie powala. Więc mnie nie wciągnęło. Może Twisted Metal nada się dla kogoś na odstresowanie, ale PlayStation Classic oferuje dużo lepsze produkcje niż to.
Wild Arms
Czas na ostatni tytuł w 2 części Zagrajmy na PlayStation Classic – Wild Arms (gra od Sony Computer Entertainment America we współpracy z MEDIA VISION z 1998 roku). Czego się tu można spodziewać? Na początku tego, że w głównym menu nie działa krzyżyk. A to dziwne bo we wcześniejszych grach od Sony już działał.
Stwierdziłem, że na koniec chciałbym poszukać skarbów, więc z 3 dostępnych postaci wybrałem jako swojego bohatera poszukiwacza skarbów. Grę rozpoczyna dłuższa sekcja dialogowa. Nie miałem żadnego wyboru – mogłem jedynie czytać. Główny bohater dyskutował ze swoim gryzoniem sens przeszukiwania świątyni.
Sposób poruszania się postaci jest dość zabawny ze względu na jej szybkie tempo przemieszczania się. Biegając po świątyni, natrafiałem na wrogie stwory w sposób losowy. Pojedynki odbywają się turowo. Za każdym razem jednak miałem naprzeciwko 1 lub 2 stwory tego samego typu. Ten tytuł mnie nie zachwycił bo nie wiadomo za bardzo o co chodzi, szybko staje się powtarzalny i nudny.
Podsumowanie 2 części Zagrajmy na PlayStation Classic
Podsumowując, jeżeli chodzi o tę 2 część Zagrajmy na PlayStation Classic, rozegrałem 10 gier, które zaczynały się ciekawiej niż w 1 części. Na początku wypadły takie pozycje jak Rayman czy Resident Evil Director’s Cut, które były zdecydowanie ciekawsze od Cool Boarders 2 – słaby i na początku (w kolejności alfabetycznej). Ale Puzzle Fighter II Turbo też okazał się taki sobie. W Tom Clancy’s Rainbow Six w ogóle mi nie szło. Revelations: Persona była troszkę przegadana, więc nie za wiele w niej zrobiłem. A Twisted Metal to nie są moje klimaty.
To by było na tyle, jeżeli chodzi o te pozostałe tytuły na PlayStation Classic. Jest kilka fajnych, które na pewno uważam za godne polecenia i zachęcałyby mnie, gdybym po prostu zobaczył sam gameplay. Bardzo podobają mi się: Rayman, Resident Evil Director’s Cut, Syphon Filter czy Tekken 3. To są tytuły, które uznaję za najlepsze w tej 2 części Zagrajmy na PlayStation Classic. Poza tym R4 Ridge Racer Type 4 też był całkiem niezły. Pewnie przygotuję kolejny wpis – recenzję, w którym zbiorę to wszystko. Streszczę unboxing, omówię wszystkie tytuły po kolei i przygotuję podsumowanie: Warto? Nie warto? Wady, zalety, itd. A tymczasem to tyle, jeżeli chodzi o ten wpis.